pomylone wieki, niech żyje król
niech zdycha przeklęty
ruchem polityki mojej lewej ręki wysyłam w świat
zastępy wiernych wykonania moich wskazań
pstryczek w mapę i leci, rozsypuje się w pył
władza, rozsądek lepszych, rozsądnie klęknij
nie chcesz, strzał . ruch miecza i potoczyła się głowa
powieka drży, rozszerzona źrenica i zaciśnięte zęby w krzyk
.
uciekaj nie zwlekaj, tańczą na grobach
było nas tylu w tylu wojnach
że gdzie nie staniesz tam depczesz
świat wybrukowany warstwami ludzkich ciał
jak w którejś z wizji piekła
groteskowo po mikro poplątani
wdychamy ich z cząsteczkami
z nas wydmuchujemy nos
nas organizm
1.
..
Stanął na skrzyżowaniu dróg, u pasa miecz
lekka kolczuga pod kurtką, drobne oczka splecione mocno
kurtka natomiast wielowarstwowa jak kewlar i ciepła
głowa odsłonięta, długie włosy, widać że w podróży od paru dni
Ojce wysłali go na wojnę, w oddziale jest ich jeszcze trzydziestu
było stu ale wynik zniekształciła bitwa, robi zwiad on i trzech innych
są gdzieś dalej, oni są, ale gdzie jest wróg?
Nagle poczuł strzałę, przeszła przez lewe ramię, impet rzucił nim w tył
wykorzystał tą siłę i odturlał się w wysoką trawę, następna strzała w skroń
..
Jakie wieści?
Wróg u bram miasta. Wstępne działania podjęte, co rozkażesz panie?
Ilu.
Wielu panie, zwiad donosi o kilkuset tysiącach, machiny będą za trzy dni.
Przegląd wojsk.
Za godzinę panie.
Za godzinę, dobrze, wychodząc zawołaj do mnie Erta.
pokój wykuty w kamieniu, całe Ugrat takie było, miasto wykute w górze.
kamień szary, przetykany różnego koloru żyłami metali
mury są ze złupanych warstw góry, jak ogryzek pałac z wieżą
w niej wiara tysięcy ludzi, że świat nie pokona ich
miasto bogate, miasto ideału z tysiącem strażników u samych tylko bram.
To podstęp, ale my też mamy swoje podstępy
Ert, a może oni po prostu są głupi?
Bój się głupców, są często nieprzewidywalni
2.
Sanktuarium Życia, dwa dni drogi na północ od Ugrat.
świece wokół ołtarza, na nim kobieta, wyrasta żywa z gruszy
leży na jej pniu, unoszą się nad skałą w kilkustopniowym wzroście
widać cierpienie w zaciśniętych palcach, głowa odchylona
eksponuje tętno na szyi, usta otwarte, wywinięte wargi i zaciśnięte zęby
na nich skrzepła krew z odgryzionego języka.
włosy w kolorze złota z pojedynczymi pasmami miedzi
splatają się z pędami i gałęziami, układają i pieszczą z liśćmi i drobnymi owocami.
kobieta od bioder w dół jest zanurzona w ziemi
splątana z korzeniami, które wysysają jej życie, pozwalając jej żyć.
ołtarz otoczony jest kręgiem skał, nie ma ścian, dachu, ale mimo to panuje tu mrok
nie ciemność, ale wystarczający cień by światło świec nadawało temu miejscu klimat i wystrój
zza skały wyszedł chłopiec, młodzieniec siedemnastoletni może
ubrany w skórę długowłosego zwierzęcia, skóra jest łączona złotem
na głowie ma przepaskę z białej tkaniny zakończoną kucykiem włosów
idealnie czarne, przerażająco czarne, pochłaniająca wszystko wokół drapieżna czerń
mieniąca się odbitą w nich pustką.
twarz piękna, mimo głębokiej i świeżej blizny od lewego ucha do kości policzkowej
oczy szare, duże i owalne, powieki lekko uchylone, brwi normalne, ciemne
twarz w kształcie lekko podłużna i szczupła, uszy przylegające do głowy i małe.
Bogowie, co oni ci zrobili. Matko...
kobieta poruszyła się, uniosła głowę. rysy wygładziły się
dopiero teraz uwidoczniły się jej oczy
całe drzewo poruszyło się wraz z nią, spojrzało całe drzewo na gościa.
Matko, powiedz, czy mam zakończyć to cierpienie?
gest głową, z oporem ale przeczący. widać było po mimice że bardzo chce przemówić
ale coś ją powstrzymuje.
Matko? Nie obawiaj się, zaopiekuję się tobą
wyciągnięta dłoń, z oporem i bólem wyciągnęła do niego dłoń
delikatną, niemal przeźroczystą. o idealnych paznokciach
idealnym kształcie knykci, pełna harmonia.
chłopiec podszedł powoli, twarz skupiona, ale w oczach widać wzruszenie,
wziął w dłonie dłoń matki, i złożył pocałunek na wewnętrznej jej stronie.
Nie!
ogromny, barczysty mężczyzna wybiegł z miejsca w którym pojawił się młodzian,
sekunda, bardzo płodna sekunda. chłopak został wciągnięty w trakcie całowania przegubu
widoczny jako szybkie szarpnięcie i szlak przez rękę, przez bark
przez piersi mostek i brzuch aż do łona. korzenie
Nie!
mężczyzna z dwuręcznym mieczem rzuca się w stronę drzewa
ono wstaje, ona wstaje, otwiera usta i stada szerszeni
z wibrującym wrzaskiem zagrożenia ruszyły do ataku.
świece zgasły, na martwym mężczyźnie bez najmniejszego dźwięku żerują szerszenie
a kobieta smutna, zaczyna śpiewać, bez słów, melodia straszliwego żalu roznosi się po łąkach
po łąkach którymi maszeruje armia
szeregi ubranych w ciężkie skóry długowłosych zwierząt mężczyzn
stanęły na chwilę. w oczach zakręciły się łzy.
3.
"czasami kiedy świat staje
wszystko gwałtownie się turla "
Arcymag Festusz
wieża Hert osiem dni na południe od Ugrat
Ojcze.
sala wykuta w półprzezroczystej skale
pusta. na ziemi siedzi mały mężczyzna w diademie
bawi się drewnianym koniem
Tak? Kliick klock ichaaa...
Czas na lekarstwo.
chłopiec wyciąga rękę z fiolką do połowy wypełnioną ciemno brunatnym płynem.
mężczyzna odwraca w jego stronę twarz, wysuszona, maluje się na niej obrzydzenie i strach.
Zabili smoka. Kolejnego zabili.
Tak ojcze, wszystko byś poczuł się lepiej.
Lepiej!? Czuję się wspaniale! Odejdź!
Ojcze, wypij to, proszę po dobroci.
chłopiec wygląda na dziewięć lat, mimo wątłości mężczyzny jest od niego prawie dwa razy mniejszy.
Nie. Odejdź, jako twój ojciec i kró...
Ja jestem królem, pij to głupcze!
mężczyzna przygląda się dziecku. wyciąga rękę po fiolkę, bierze i rzuca ją o ziemię.
ciecz rozlewa się po posadzce. chłopiec podchodzi, wyjmuje chustkę ozdobioną w haft
wyciera ciecz, starannie i powoli. mężczyzna się przygląda. chłopiec kończy. patrzy na ojca. jedną ręką chwyta go za żuchwę, a drugą wpycha do gardła chustkę. mężczyzna rzęzi, ale wygląda jakby nic nie mógł uczynić. ciało staje się bezwładne
a chłopiec nadal trzyma go za twarz i patrzy na agonię. po chwili znudzony wypuszcza ciało na posadzkę z głuchym uderzeniem głowy. patrzy przed siebie i recytuje.
.
za ongiś zaogni się świat
smoki upadną, przyjdą ludzie
ludzie upadną, przyjdzie nic
nic nie upadnie jak ongiś
słowo odejdzie, zastąpi je melodia
melodia odejdzie, nastąpi kres
kres nie odejdzie aż się dokona
dokona się w wieczny sen
świat cieni i barw jaskrawych
nastąpi wszystko i wszystko na raz
nie łaska wplecie się w łaskawość
z wodą wymiesza się krwawy kwas
dzieci i starcy kobiece owoce
kobieca zgnilizna na łonach trąd
i będzie lizał je smok wyuzdany
plując wciąż siarką, wżerając srom
oto nadchodzę jak burza przez góry
straszliwsza tym że przebędzie je
na nic fortece, miecze, herosi
nadchodzi burza, świat zmyje deszcz
4.
pola uprawne, szachownice fasoli, pomidorów
sałaty, kapusty. dalej zboża. tyle widać ze wzgórza
uporządkowany świat ludzi. między polami drogi
rowy melioracyjne, w równych odstępach żurawie
stu dni, tyle trwa wegetacja w królestwie
Cóż Breg, nie mam pomysłu, już wszystkiego próbowaliśmy
golemy nie chcą działać bez ich krwi, my nie umiemy ich hodować
a one umierają. Strach mnie ogarnia przed chaosem który nastąpi
tak w mieście jak i na świecie kiedy zabraknie smoków.
mężczyźni w szarych szatach stoją na wyłomie skalnym obserwując
maszerującą drogą kolumnę golemów. z upraw do ziemi, do kopalni
wykorzystanie, funkcjonalność szarej masy. groteskowe ciała
bez znaków szczególnych, bez twarzy, bez płci. idą.
Tak, ta wojna może okazać się wybawieniem,tak myślę.
Spójrz...
ręka wskazuje punkt na horyzoncie
... jeszcze jest nadzieja, nie trać jej, bo czasem wróg i wojna są najpewniejszym traktem postępu.
do mężczyzn podchodzi chłopiec, kilkuletni, w bogatej szacie
przeszywanej złotymi ornamentami na białym tle, jest pobrudzony błotem
twarz radosna, pod nosem ślad po cieknięciu, na rękawie ślad
po częstym wycieraniu cieknięcia z nosa.
Poszę pana,
szarpie szatę Brega
, pan to zgubił na dziedzicu.
O,
ze zdziwieniem na twarzy
, na dziedzińcu mały,
bierze kartkę, drugą ręką gładzi włosy dziecka
, dziękuję.
podaje towarzyszowi kartkę, ten czyta
Nie! To nie możliwe!
(ostatni zabity nie miał krwi
fantom)
z oddali dochodzi wrzask, gdzieś z lewej nadpływa muzyka
czas zacząć się modlić, śpiew.
w dawnej trwodze, w dawnej ziemi
gdy wykuto pierwszy dźwięk
z iskry powstał smok i przebił
górę by wynaleźć lot
znalazł słońce, znalazł przestrzeń
dał się nieść przez wietrzny prąd
a my liście góry wielkiej
wśród korzeni mamy dom
daj nam siły i witalność
daj nam moc by zniszczyć los
on przykuwa nas do ziemi
z niej czerpiemy każdy kęs
daj nam siłę, krwi nie oszczędź
daj nam siły, oddaj lot
byśmy mogli wciąż owocnie
drążyć w górze własny dom...
5.
Świątynia Życia
Pani.
oparty o jedną ze skał siedzi mężczyzna, piękna twarz
ciemne oczy i włosy. nogi ucięte w kolanach, ręce ucięte w łokciach
jest nie dyskretnie nagi.
Pani!
kobieta spojrzała na niego i skończyła śpiew.
szerszenie wzbiły się w niebo, rytualnie zataczając koła będą lecieć aż umrą i spadną.
Pani, nie miałaś wyboru, to już był inny człowiek.
Przecież wiesz że pił smoki.
zaszeleściły liście, jedna z gałązek odłamała się, upadła i z nienaturalnym wiatrem potoczyła się do mężczyzny.
Hahaha, piękny dar, wolność. ..
mimo śmiechu widać było na jego twarzy ból i lęk.
...moja wolność to służba tobie pani, to mój sens, jedyny sens.
gałązka zaczyna rosnąć, opłata mężczyznę, buduje mu nogi, wplata się w brzuch, w tors, przebija serce i wyrywa się z barków wyplatając ręce. krew szybko zastyga, ale oczy pozostają zamglone.
słyszeliście kiedyś mrówkę? kobieta otworzyła usta, dźwięk który się czuje, dźwięk ciszy od którego wibruje świat. ciało mężczyzny w skórach wybuchło, armia upadła na kolana z jękiem, twarzami w kurz.
drzewo zafalowało. nad sanktuarium pojawił się na niebie punkt. czarna gwiazda, znak czasów.
6.
gobelin w szałasie Arcymaga mówi
"nie winno się, zabieram zmierzch
za bierny sen, zabierz mi sens
siebie mi zabierz, za wierz odpowiedź
od rzezi w Kemen, po bezkresny tren"
Siadam
i Arcymag wśród suchych liści
kruchych paproci, miałkich winorośli
z bala szkielet na ścianach z kijków
poprzeplatanych warstw kilkadziesiąt
z zewnątrz mchem gęsto porasta
od wewnątrz gobelinów okna
tkana tapeta, pogrążona w rozmowie sztuka
Witajcie.
jakiś czas dalej leci smok, niewielki
czterech ludzi długości, jeden i głowa wzrostu
7.
ogród kamieni
Przeklęty głupiec.
alejką idzie chłopiec
ręce trzyma za sobą, dłoń spleciona z nadgarstkiem
idzie powoli, przechadza się i mówi patrząc przed siebie
Przeklęty głupiec.
alejką idzie chłopiec
ręce trzyma za sobą, dłoń spleciona z nadgarstkiem
idzie powoli, przechadza się i mówi patrząc przed siebie
ma królewski diadem na głowie
To nic, to nic. Dokonało się zawczasu, zawsze to lepiej niż zbyt późno.
siada na ławeczce, wyjmuje z rękawa małą książeczkę
oprawiona w czarną skórę, widać jaskrawo niebieskie żyłki
okładka mieni się nimi. otwiera, stary papier
nie szeleści, jest sztywny ale mimo że trzeszczy to nie kruszy się.
wyjrzało słońce, ogród zamienił się w komnatę pryzmatów
z głazów wystrzeliły tęcze zbijając się w kalejdoskop
tym że miejscami kolory stapiały się w światło.
chłopiec spojrzał na stronę tytułową
intonuje pieśń.
zarygluj moje myśli
przed wroga dojrzeniem
zapleć w przezroczysty węzeł
w fałszywe wspomnienie
wzleć mną ponad nędzne plany
daj pewność co jutro
daj mi palce bym mógł utkać
kir na przeklętą ludzkość
niech przeklęta będzie Matka
martwym będzie ojciec
i po wieki niech się święci
Synów nagły pogrzeb
To nic, to nic. Dokonało się zawczasu, zawsze to lepiej niż zbyt późno.
siada na ławeczce, wyjmuje z rękawa małą książeczkę
oprawiona w czarną skórę, widać jaskrawo niebieskie żyłki
okładka mieni się nimi. otwiera, stary papier
nie szeleści, jest sztywny ale mimo że trzeszczy to nie kruszy się.
wyjrzało słońce, ogród zamienił się w komnatę pryzmatów
z głazów wystrzeliły tęcze zbijając się w kalejdoskop
tym że miejscami kolory stapiały się w światło.
chłopiec spojrzał na stronę tytułową
intonuje pieśń.
zarygluj moje myśli
przed wroga dojrzeniem
zapleć w przezroczysty węzeł
w fałszywe wspomnienie
wzleć mną ponad nędzne plany
daj pewność co jutro
daj mi palce bym mógł utkać
kir na przeklętą ludzkość
niech przeklęta będzie Matka
martwym będzie ojciec
i po wieki niech się święci
Synów nagły pogrzeb
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmoże jesteś głodna, albo tęskno Ci do pory roku bardziej wegetatywnej.
Usuńnigdy nie widziałem tego filmu, wiele słyszałem i jakośtak.
aha. dzień wieczór dobry. sennie jest. dobranoc
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWyskoczyło mi w w G+. Za mało znam fantasy, żeby coś więcej wiedzieć. Kawałki zrozumiałe, lubię twoje pisanie, nawet, gdy nie rozumiem wszystkiego, nie piszę od podstawówki. Pisanie, to jednak Sacrum, dal Ciebie - mówiłeś - uzależnienie. Jestem. Daleko, ale tak.
OdpowiedzUsuń